Uzależnieni od wirtualnego życia

Kilkanaście lat temu w naszym życiu nastąpił przełom. Pierwszym szokiem dla polskiego społeczeństwa był portal Nasza-klasa.pl, następnie życie sukcesywnie przeniosło się na międzynarodowy Facebook.com.
Jak wpłynęło to na rozwój społeczeństwa oraz na nas samych?

Portale społecznościowe mają niebagatelne znaczenie.
Początkowo każdy użytkownik (nie tylko nastolatek), mógł cieszyć się odnalezieniem swoich znajomych, przyjaciół, czy kolegów ze szkolnych lat. Miło było powrócić do kontaktu z tymi, których nie miewamy okazji widzieć. Rozmowa z przyjaciółką z podstawówki, która wyjechała do Chicago, czy z kolegą, z którym biegaliśmy za piłką, a niestety przeniósł się na drugi koniec Polski, przestała być problemem, a stała się rzeczywistością, czymś dostępnym na wyciągnięcie ręki.
Kolejnym etapem było odkrycie gier na owych portalach. Któż z nas nie założył swojej własnej farmy i nie zbierał plonów, wyobrażając sobie sielskie, wiejskie życie.
Z czasem, poza podstawowymi funkcjami, zaczęliśmy z zamiłowaniem dzielić się szczegółami ze swojego życia prywatnego.
Zaczął się swoisty „wyścig zbrojeń” – kto odwiedził fajniejszą restaurację, zwiedził ciekawsze zakątki świata, kto jeździł na słoniu, a kto na wielbłądzie.
Jednocześnie, poza dzieleniem się przeżyciami, staliśmy się podglądaczami, spędzającymi godziny na scrollowaniu tablicy i przeglądaniu najnowszych postów znajomych. I tu zaczyna się problem.
Stała się to tak powszechna czynność, że ciężko nam oderwać się i zacząć żyć realnie. Spróbujmy wyjść na spacer, obiad, bez telefonu.
Przyjrzyjmy się ludziom wokół – grupy znajomych siedzący przy jednym stole, z czego każdy skupiony jest na swoim smartfonie to widok codzienny.
Coraz więcej restauracji, pubów zaczęło się reklamować hasłami: „U nas nie ma wi-fi, przyjdźcie i porozmawiajcie z sobą, poczujcie się jak w latach 90-tych”. To oczywiście żart, ale idealnie obrazuje to zjawisko.
Odkąd zaczęłam to zauważać, zastanawia mnie, czy portale społecznościowe bardziej łączą nas, czy może jednak dzielą?
Czy ciągłe życie w szumie informacji jest dla nas korzystne?
To może być bardzo wzbogacające, ale trzeba pozyskane informacje umiejętnie wykorzystać, między innymi do dyskusji w realnym świecie, zdobywania nowych znajomych, zabłyśnięcia na rozmowie o pracę.
Mawia się, że osoba nieposiadająca konta na Facebooku, nie istnieje.
A może tak naprawdę istnieje bardziej i jest w stanie uchwycić to, czego reszta społeczeństwa zdaje się nie zauważać?